Początki bloga…

Nazywam się Marcin Płuciennik i prowadzę bloga FinansoweIQ.pl. Początki bloga sięgają roku 2013, jednak moja przygoda z finansami zaczęła się długo wcześniej. Pamiętam pierwsze rozmowy o pieniądzach jeszcze jak byłem dzieckiem. Czasy hiperinflacji – tak to właśnie wtedy mój ojciec kupił czerwonego malucha, aby sprzedać go po 4 latach za cenę wyższą niż cena zakupu. Tak… wtedy to były czasy.

Moje pierwsze oszczędności to skarbonka i pieniądze z komunii – do dzisiaj wypominam rodzicom gdzie się one podziałī bo przecież same nie wyparowały 🙂 Ale podejrzewam, że miałem swój udział w zakupie malucha. Pamiętam, że pierwsze oszczędności, które zebrałem dałem rodzicom aby wpłacili na swoje konto, aby po pół roku lub czasie dłuższym odebrać upragnione odsetki. Pytanie ile było faktycznie odsetek ale ile dorzucił mi ich ojciec aby zakrzewić we mnie zmysł oszczędzania. Pamiętam, że jako dziecko, nauczyłem się pewnego nawyku, który procentuje do dzisiaj. Mianowicie – wydawaj mniej niż zarabiasz. W moim przypadku zarobkiem na tamte czasy były kieszonkowe. I choć pokus było mnóstwo – chipsy, lody, napoje gazowane itp – zawsze potrafiłem jeszcze coś odłożyć.

Moja historia

W czasie liceum, gdy zmysł przedsiębiorczości rozwijał się we mnie jak w inkubatorze postanowiłem dorabiać dodatkowe pieniądze i tak zdarzało mi się zarobić „boki” na grach komputerowych, dorabianiu w drukarni przy umieszczaniu wkładek do gazet, czy później pracując jako telemarketer. Fakt jest taki, że moje oszczędności rosły z miesiąca na miesiąc.

Wtedy też wpadła mi w ręce pierwsza książka, która zainspirowała mnie w temacie oszczędzania, inwestowania, a przede wszystkich niezależności finansowej. Tak… jak u większości osób była to książka „Bogaty ojciec, biedny ojciec” Roberta Kiyosaki. Zakochałem się w tej lekturze, a książkę przeczytałem kilka razy. Był to dla mnie przełomowy moment. Zacząłem się interesować jeszcze bardziej sprawami finansowymi i inwestowaniem.

Na początek próbowałem lokat, funduszy inwestycyjnych oraz inwestowania w akcje. Na studiach we Wrocławiu poznałem tajniki gry na giełdzie, analizy technicznej oraz psychologi inwestowania. Jak na studenta mój portfel inwestycyjny był dość dobrze zdywersyfikowany, a kontrole nad finansami sprawował excel, w którym zapisywałem nie tylko wszystkie transakcje łącznie z ich statystyką, ale także miałem długoterminowy plan inwestycyjny i konsekwentnie go realizowałem.

Czas studiów to także rozkwit mojej kariery zawodowej. Na początku pracowałem „z boku” sprzedaży zajmując się tworzeniem tekstów i redakcyjną stroną serwisu edukacyjnego jednej z firm zajmującej się inwestycjami. Szybko stwierdziłem, że artykuły to nie wszystko więc postanowiłem „dotknąć finansów od środka”. Stałem się więc doradcą ds. inwestycji. Pamiętam to jak dziś – jednym z moich pierwszych klientów był doktorant z mojej uczelni. A ja mu tłumaczyłem z praktycznego punktu widzenia jak inwestować. Czujecie jaki był to kopniak motywacji dla studenta? Praca w tej firmie pozwalała nie tylko rozwijać moje pasje, ale również umiejętności inwestycyjne. Mój portfel inwestycyjny także zaczął rosnąć a co za tym idzie satysfakcja z osiąganych zysków.

zarabianie przez internet

Krok w tył? czy rozbieg

W końcu przyszedł czas na pierwsze zmiany w moim życiu, stwierdziłem, że praca „u kogoś” nie przynosi mi tyle satysfakcji ile kiedyś. Choć myślę z perspektywy czasu, że to nie praca u kogoś sprawiała mi trudność ale brak rozwoju. Nigdy nie chciałem pozwolić na to, aby pracować w miejscu, w którym się męczę. Czułem szklany sufit więc spróbowałem stworzyć swoją firmę na pierwowzór poprzedniej. Miałem wtedy 22 lata i wydawało mi się, że cały świat stoi przede mną otworem.

Na początku było całkiem nieźle, ale w pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że już nie tylko doradzam i sprzedaje, ale robię marketing, zarządzam i robię 1001 innych czynności i nie spina mi się to tak jakbym chciał. Postanowiłem wtedy zakończyć ten etap w życiu i wrócić do pracy u kogoś.

Tak też się stało – wróciłem do pracy w finansach, jednak odsunąłem się zawodowo od inwestycji – wszedłem w branże kredytów. Był to segment, który zawsze mnie inspirował – skoro potrafię sprzedawać ubezpieczenia, inwestycje to czemu nie kredyty. Dobrego sprzedawce poznaje się po tym, że potrafi sprzedać wszystko. Zawsze sprzedajemy siebie, produkt to sprawa drugorzędna. Po 2 miesiącach pracy w kredytach zostałem Dyrektorem Oddziału jednego z biur pośrednictwa finansowego – sieciówka (minikorporacja).

Początki byłī rewelacyjne, jak to się stało, że wszystko się układa po mojej myśli pomyślałem. Chciałem zarządzać ludźmi i proszę – udało się! Choć było w tym odrobinę szczęścia to nie ważne – oto jestem! Młody menadżer z ogromem pomysłów. Okazało się, że wychodziło mi to całkiem nieźle, jednak były gorsze miesiące. Najlepiej wspominam ogrom umiejętności, które nabyłem podczas piastowania tego stanowiska. Nauczyłem się zarządzać zespołem, w którym najmłodszą osobą byłem ja – dyrektor oddziału. Było to niezwykle ważne dla mnie, ponieważ nie tylko nauczyłem się pracy z ludźmi, kreatywności, delegowania obowiązków, raportowania i pracy pod presją. Najważniejszy dla mnie był mój własny rozwój osobisty. Było to zawsze ważniejsze od pieniędzy za pracę.

Między czasie pojawił się zupełnie inny projekt – stworzenie serwisu edukacyjnego dla osób inwestujących w fundusze inwestycyjne za pomocą polis inwestycyjnych. Innowacyjne rozwiązanie na rynku. Podejście na zasadzie pomocy osobom, które kupiły produkt finansowy a nie wiedzą co robić dalej. Hit na rynku, jednak projekt upadł, ponieważ zostałem odsunięty od tego projektu. Nauczyło mnie to dużo – po pierwsze nie ufać bezgranicznie ludziom. Dziś wiem, że byłem naiwny i jeszcze niejednokrotnie zawiodę się na osobach, za które dałbym sobie uciąć rękę. Fakt… i wiesz co? dziś byłbym bez ręki. Jednak i ten projekt nauczył mnie dużo.

Dyrektor, a co dalej?

Na mojej drodze zawodowej pojawiało się wiele osób, z którymi chciałem robić biznes i które bardzo ceniłem. Tak było również w tym przypadku, pracując jako Dyrektor poznałem pośrednika finansowego, który po czasie stał się moim przyjacielem, a później wspólnikiem.

Franek bo o nim wprowadził mnie do firmy, w której pracowaliśmy razem jako – Dyrektorzy Generalni. WOW pomyślałem – cóż za przeskok. Z osoby, która zarządzała 5 osobami, wskoczyłem na stołek firmy generującej setki tysięcy przychodów miesięcznie, zatrudniającej ok 100 osób. Było to ogromne wyzwanie. Odpowiadałem tylko przed zarządem a moje poczynania miały wpływ na całą firmę. Pracowałem tam przez okres 8 miesięcy i … jak to ze mną bywa zrezygnowałem aby pójść dalej.

To czego się tam nauczyłem to najlepsze doświadczenie w moim życiu. Zawodowo rozwinąłem się o kilka lat, a przez okres 8 miesięcy razem z Frankiem zwiększyliśmy rentowność firmy przy jednoczesnym ograniczeniu kosztów. Wprowadziliśmy nowe procedury, systemy wynagrodzeń i produkty. Wszystko, aby nie tylko firma zyskała ale po to abyśmy my rozwijali się przy tym. Strategia win-win. Jednak nasze odejście było dość burzliwe dla zarządu, który nie może się pogodzić do dziś, że odeszliśmy robiąc nam nieprzyjemności. Mam nadzieję, że kiedyś się to zmieni, ponieważ ja wspominam współpracę bardzo dobrze i podziwiam ich za stworzenie takiej firmy.

zarabianie przez internet

Jak jest teraz?

Dziś mamy kwiecień 2016 roku, obecnie jestem vice-prezesem spółki, w której jestem również właścicielem. Spółka zajmuje się doradztwem finansowym – kredyty, leasingi, ubezpieczenia, inwestycje. Ja już nie sprzedaje produktów, równo od roku. Dziś zajmuje się rozwojem spółki, planowaniem strategicznym i wszystkim związanym z liczbami, rentownością działań i rozwojem. Nadal kluczową sprawą jest dla mnie rozwój osobisty i to aby robić non stop nowe rzeczy.

Dziś wiem, że pierwsze kroki w stworzeniu biznesu z przed kilku lat pomogły mi osiągnąć to co osiągnąłem. Wtedy nie byłem gotowy odnieść sukces. Dziś mogę powiedzieć, że czuję że to dopiero początek drogi do sukcesu, ale już jestem zadowolony, ponieważ osiągnąłem to co kiedyś było dla mnie tylko marzeniem. Jednocześnie chciałbym każdego uczulić, że marzenia się nie spełniają… MARZENIA SIĘ SPEŁNIA! Jednocześnie prowadzę tego bloga – choć nie zawsze mam czas na pisania artykułów. Biję się w pierś i chcę do tego wrócić, ba zarzekałem się nawet, że to zrobię już kilkukrotnie jednak w moim życiu tyle się dzieję, że nie zawsze znajduję na to czas. Tak wiem – są to wymówki. Zmienię to! Obiecuję – nie wam, lecz sobie.

Chciałbym dzielić się z Wami swoimi przemyśleniami, doświadczeniem, tak abyście doszli do sukcesu po swojemu. Lepiej uczyć się na cudzych błędach – uczcie się na moich. Chciałbym się również pochwalić, że rok 2016 jest dla mnie kolejnym rokiem przełomowym i mam nadzieję, że wkrótce opiszę go również tutaj. To rok, w którym spółka rozwija się w astronomicznym tempie, ale i ja się rozwijam. Jestem po pierwszym nagraniu wywiadu w telewizji – wystąpiłem w TVP2 – pytanie na śniadanie. Opowiadałem o finansach, oszczędzaniu i budżecie domowym. To był mój debiut i choć sam w to nie wierzyłem. Spodobało mi się i mam nadzieję, że to nie jest jednorazowy epizod. Ba zrobię wszystko aby tam wrócić.

marcin płuciennik finansoweiq

Zawodowo

  • Vice-Prezes spółki doradztwa finansowego
  • Inwestor Indywidualny
  • Blogger
  • Przedsiębiorca

Prywatnie

Mąż, ojciec i syn.

Ulubiony cytat

„Gdy podchodzisz do skały i widzisz w niej tylko i wyłącznie jedność, czyli kamień. Twoja wiara w to że kiedykolwiek go uniesiesz, maleje. Lecz gdy na ten kamień spojrzysz jak na tysiące małych kamyków które składał latami wiatr, deszcz i słońce… dojdziesz do wniosku że i Ty z rzeczy małych, zbudować coś wielkiego, nie do przeniesienia, możesz.”

MP